Co, jak i dlaczego w Krakowie?

Po dość pracowitej przerwie (i to naprawdę nie jest oksymoron) wracam do regularnego, blogowego pisania. Mam co opowiadać, ale zacznijmy od wstępnego wytłumaczenia radosnej sytuacji, w której się znalazłam. Zabrzmiało jak ironia podszyta sarkazmem? Nie, sytuacja na prawdę jest radosna i tu, gdzie jestem teraz coraz lepiej idzie mi układanie sobie życia na nowo i PO MOJEMU.

„Ale że jak to jesteś w Krakowie?” „To Ty nie mieszkasz w Warszawie?” „Ej, ale dlaczego się przeniosłaś z Warszawy?” „Ale to nie studiujesz na UW?” „Ej, ale Twój zespół jest z Warszawy, to dlaczego mieszkasz w Krakowie?” „Matko Jeżowa, a co z Sacrimonią???” „A Ty przypadkiem nie jeździłaś w klubie…” „Ej Kamila, CO SIĘ DZIEJE, DLACZEGO NIE MA CIĘ NA STUDIACH???!!!”

To jedne z wielu pytań zadawanych mi parę razy dziennie, odkąd przekroczyłam próg swojego nowego mieszkania przy rynku w… Krakowie. Faktycznie, oficjalnie jeszcze niczego nie mówiłam ani nie pisałam, a także wielu znajomym i przyjaciołom mówiłam to po cichu albo rzuciłam od niechcenia w ostatniej chwili przy kawie na Krakowskim Przedmieściu (które, o ironio, jest jedną z głównych ulic w Warszawie). Wszystkim ciekawskim odpowiadam – tak, teraz mieszkam w Krakowie, a do Warszawy przyjeżdżam na próby Sacrimonii i przy okazji wolniejszych weekendów lub świąt. Dlaczego i po co się przeprowadziłam?

Powód był jeden: sport. Żeby lepiej to zobrazować, wrócę do wspomnienia jednego z najgorszych wieczorów, jakie pamiętam.

*STORYTIME*

Po bardzo nieudanym przejeździe w jednych z letnich zawodów w 2017 roku w KJK Szary powiedziałam sobie, że to na pewno nie koniec mojej kariery sportowej. Byłam w kompletnym, sportowym dołku, ale nie mogłam przestać – bo przecież ten sport to moje życie. I wtedy, kiedy po wylaniu morza łez i wypluciu z siebie pod prysznicem najgorszych przekleństw tego świata, zaczęłam grobowym głosem prawić mojemu tacie, jak to ja zrobię wszystko, żeby wrócić do formy i iść dalej, żeby w końcu poświęcić swoje życie dla sportu, że ja chcę się dalej rozwijać, ale chyba nie mogę, że to wszystko o Kant Hegla potłuc, akonietomojeżyciecojazrobiężebyznowuwychodziłobotenkońtonietoatrenerniewie

ajajeszczebardziejidlaczegobojataksięstaramboojejuajaniemogęprzestaćstartować

boniemamojegożyciabezkoniżycietakiefatalneonieeeeee…

Tata wyszedł z pokoju i po godzinie wrócił, rzucając mi w twarz komórką:

– Zobacz, czyj to numer. Mamy zadzwonić.

***************

I tak wyszło, że po roku konsultacji „dojazdowych” sportowych w Krakowie, zakupie nowego konia, sprzedaży jednego ze starych – przeniosłam siebie, Zendera, młodego Gino i wszystkie graty do Krakowa. W Warszawie zostali rodzice, Pan Pieseł i Sacrimonia – których absolutnie nie porzuciłam i dalej są ogromną częścią mojego życia (dlatego też musiałam zaprzyjaźnić się z PKP i Pendolino). Trenuję w KJK Szary, dalej mam 2 konie, dalej śpiewam, rysuję, piszę różne ciekawe i nieciekawe rzeczy, dalej studiuję filozofię i uczę się języków. Poza tym założyłam firmę i staram się coś z tym zrobić i nie umrzeć przy okazji. Uff, to następny post będzie już na temat mojego życia w Krakowie i o tym dlaczego niektórzy wciąż śnią o Warszawie.

A teraz żegnam się z Wami i idę dalej pisać pracę na translatorium!

37060427_2304549456221758_9067927927642914816_n

________________________________________________

Nie wiem, czy wiecie, ale  SACRIMONIA MA NOWY SKLEP INTERNETOWY, a tam nowe KOSZULKI. Niedługo powininny pojawić się także zestawy płyta+koszulka+przypinka.

Do tego robimy nowy materiał na drugą płytę, na której znajdą się utwory między innymi takie jak „MIRROR FOR THE FACELESS”.

Poza tym jesteśmy dostępni na SPOTIFY, Apple Music, ITunes, Google Music, YouTube i wielu innych serwisach.

Dodaj komentarz